niedziela, 28 grudnia 2014

Rekolekcje w klauzurze

Dziennik realizacji planu!
Prywatne rekolekcje w jednym z najbardziej surowych zakonów klauzurowych – to jest możliwe!!! 



Moje plany, by wybrać się na prywatne rekolekcje do trapistek powiodły się. Mam bilety do Pragi, dalej podwiozą mnie znajomi moich znajomych (którzy jeszcze nie są moimi znajomymi, ale pewnie wkrótce będą) , resztę dopełni Bóg! Po czesku ponoć można się dogadać, jeśli nie, zostaje angielski i niemiecki!

Dzień 1 - 17.08
Myślę, że to będą rekolekcje powołaniowe, każde rekolekcje takie są, bo On ciągle powołuje do ,,czegoś’’. Jutro czeka mnie pierwszy poważny krok w tej wędrówce wiary - wyjazd. Przekładam zakładki w moim starym Piśmie Świętym, mój wzrok spoczywa na 21 rozdziale Ewangelii Jana: ,,Czy miłujesz mnie więcej… (?)’’, ,,Pójdź za mną!’’
Piotr na nowo doczytuje swoje powołanie, można być z Bogiem i ciągle dokonywać nowego odkrycia, ciągle ,,odnawiać się w myśleniu’’. Kolejna decyzja Piotra jest dojrzała i konsekwentna. Mam nadzieję, że te rekolekcje w samotności pomogą mi także dojrzeć do moich odpowiedzi i miłować więcej! Patrzę też na jutrzejszą Ewangelię, to niesamowite jak Słowo może towarzyszyć człowiekowi, to Ewangelia wzywająca do ,,czegoś więcej’’ (Mt 19, 16-22) decyzja zależy ode mnie! To także Ewangelia, które zrobiła takie wrażenie na św. Antonim pustelniku (pewnie i na wielu innych świętych). Zostawić wszystko i wyruszyć w drogę! To jest to!

Dzień 2 -18.08 (Mt 19, 23-30)
…I kto dla Mojego imienia opuści dom, braci, siostry, ojca, matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne posiądzie na własność…’’
Wczoraj przyjechałam do Polican, wszystko jest tu niesamowite, bardzo ubogie i proste, nawet jedzenie. Znajomi z Pragi, którzy mnie przywieźli stwierdzili, znając to miejsce, że jedzenie jest dość skąpe, aby zwrócić uwagę na sprawy duchowe, bardziej niż na myślenie o tym co dobrego będzie na obiad. Wiadomo, że to co będzie na obiad nie będzie dobre, to po co o tym myśleć. Genialne, to niezwykłe, że ktoś odważa się tak żyć!
Jedna z sióstr trapistek – Czeszka została wyznaczona na moją duchową pomoc, pokazała mi dom gości i poinformowała o zasadach (nawet trochę zrozumiałam), miała dużo cierpliwości – okazuje się, że niektóre Polskie słowa znaczą po Czesku zupełnie coś innego! Siostra  była bardzo miła i ciepła, nie miała nic z obrazu ponurej mniszki, jakie przedstawia się w tv itd.
Mogę uczestniczyć w modlitwach sióstr wraz z innymi mieszkańcami domu gości (grupa 5 Włochów, mówią po angielsku trochę), którzy przyjechali na ,,ora et labora’’. Dziś więc wstałam o 3:15, o 4:00 jest pierwsza modlitwa zwana wigilią, składa się z dwóch czytań przeplatanych psalmami, na końcu jest antyfona: ,,o cudowna wymiano…’’ (tyle zrozumiałam), następnie gasną światła i jest 20 minut modlitwy w ciemności i milczeniu, zostaje tylko lampka przy Tabernakulum. Potem zapalają się światła i część sióstr idzie na śniadanie, a reszta zostaje na czytaniu Pisma Świętego tzw. Lectio w kaplicy lub skryptorium. Następnie się wymieniają, te z Lectio idą na śniadanie, a te co już jadły idą na Lectio.
Śniadanie po 5 to niezwykłe uczucie (dla żołądka też), ale można zjeść później, w domu dla gości śniadanie zaczyna się po piątej i trawa do około 10, czyli można zjeść po Mszy, chleb, kawa i dodatki są wystawione na stole. Nikt nie jest zobowiązany do wszystkich modlitw, ale ja chciałam bardzo w tym uczestniczyć! Wszystko mi się tu podoba, przemawia do mnie ta surowość i pokój jednocześnie, czuje się tylko trochę obco przez wzgląd na język i to, że jestem w innym kraju. Meczy mnie trochę to, że nie zawsze potrafię wyrazić moje myśli wobec siostry M. Modle się do Ojca Pio, mojego najbliższego świętego, by był tu ze mną!



Dzień 3 - 19.08
Dziś pierwszy raz na własne życzenie poszłam do pracy (wcześniej było tylko ,,ora’’, ale trzeba też ,,labora’’postanowiłam, że te rekolekcje będą czynne). Przycinałam gałązki brzoskwini w klauzurowym ogrodzie, siostra zleciła mi takie zadanie i odeszła do innej części ogrodu zupełnie mi ufając (choć nigdy tego nie robiłam), otwartość i ufność trapistek jest zadziwiająca!!! Mniszki mają ogromny teren do zagospodarowania, są tu od 2007 roku, ale już i tak dużo im się udało osiągnąć, są pracowite i radosne, mają też dużo powołań (a niby jest kryzys) co wskazuje na ich żywotność i wierność regule!
 Pokorna praca w ciszy uspokaja. Pomyślałam, że Jezus przytnie mnie tutaj jak taką brzoskwinię, powoli wychodzą moje rozproszenia, staram się trwać w pokoju zachowując ciszę, czasem podejmuję walkę z jakąś myślą, by poznać przyczynę rozproszenia. Otacza mnie piękna przyroda, zielone pagórki, gdzieniegdzie drzewa, domków mało… Policany to malutka wieś, jak mówili moi nowi znajomi ,,koniec świata’’.
Jeszcze jedno zdumiewające zaskoczenie. Niecierpliwi Włosi, nie są na rekolekcjach, więc nie milczą, dziś rano na śniadaniu pojawiła się naprzeciwko mnie przy stole kartka o. Kazimir, a potem ksiądz, który odprawiał Mszę. Włosi nie wytrzymując napięcia zapytali mnie w jakim języku mówię. Powiedziałam po angielsku, że znam angielski, niemiecki i polski. Na co nagle usłyszałam głos kapłana ,,ja też jestem Polakiem!’’ I wszyscy zaczęliśmy się śmiać, zrobiły się dwa obozy Włoski i Polski. No dobra, małe przerwanie milczenia, poczułam się jak w domu, wierzę, że to Ojciec Pio.
Ks. Kazimierz jest 30 lat w Czechach jest proboszczem niedalekiej parafii i zstępował akurat kapelana sióstr. A co do Ojca Pio, to przed obiadem pojawiła się na miejscu gdzie siedział wcześniej ks. Kazimierz, kartka ,,p. Pio OP’’ !!! A potem przybył młody dominikanin na swoje prywatne rekolekcje. Włosi jak mnie widzą to mówią ,,nasz Papież’’(tyle zrozumiałam)! Kojarzą Polaków dość mocno z Janem Pawłem II widać, że go kochają! Gioseppe jest farmaceutą.
Przed nieszporami dręczyło mnie trochę poczucie osamotnienia, udałam się do refektarza (jadalnia) i odkryłam termos z kawą. Okazało się, że przyjechała kolejna grupa Włochów (koniec ze skupieniem) bardzo głośnych i radosnych zaprosili mnie nawet do swojego stołu. No dobra, znowu przerwałam milczenie, ale nie wypadało się nie odzywać. Przyjechali tylko na dwa noclegi (około 20 osób), Włosi niewątpliwie kochają Polaków. Rozmawialiśmy trochę po Polsku, trochę po Włosku, trochę po angielsku i trochę na migi. Atmosfera jest niesamowita, czuje się charyzmat jedności, który posiadają siostry. Osamotnienie przeszło! Jutro św. Bernarda patrona wszystkich cystersów, do południe siostry mają wolne, jest święto. Po południu idę z siostrą M. do ogrodu. Poznałam postulantki. Trzy młode dziewczyny, stwierdziły, że polski przypomina rosyjski.
Boże odnajdź mnie tutaj i pozwól odnaleźć Ciebie! Święty Janie Pawle II, św. Ojcze Pio, Trapiści z Tibhirine, bł. Mario Gabrielo – patronko jedności - módlcie się za nami!

Dzień 4 -20.08 –św. Bernarda
Przedpołudnie wolne, wszyscy mają świętować i siostry i pracownicy, kombajn stoi na poboczu. Wszystko zamarło, może mniszki mają jakieś spotkanie, albo się modlą. Nawet talerze w zmywarce nie poukładane . U trapistek z jednej strony jest pracowitość, z drugiej dystans do pracy – bo jest święto, trzeba najpierw uczcić Boga i odpocząć, wszystko ma swój czas i swoją hierarchię. Myślę, że tego brakuje w naszym zabieganym świecie, życie jest jedno, nie należy rozbijać się o jakieś drobne sprawy, to co najważniejsze musi być pierwsze - one nie muszą nic mówić – widać jak żyją!
 Jeden ksiądz powiedział kiedyś na kazaniu, że ściany klasztoru są ze szkła, ludzie wiedzą co się dzieje, teraz widzę, że ich życie wewnętrzne, życie mniszek - przejawia się w każdym ich geście, w niekłamanej radości, czasem w zachwycie nad jakimś małym krzaczkiem, albo ostatnią truskawką na polu (byłam tego świadkiem)! Nie straciły zachwytu rzeczami małymi i niepozornymi – to prawdziwy cud!!! Dzięki takim osobą człowiek widzi, że życie ma sens. Nie działają w świecie (pozornie) po prostu są i swoim byciem robią może jeszcze więcej – przywracają zachwyt!!!
Postanowiłam nauczyć się tego od nich, nauczyć się zachwytu bycia tu i teraz by nie poddać się wyścigowi szczurów, gdy wrócę na swoją orbitę!
Po południu siostra M. stwierdziła, że słabo wyglądam, mam jutro nie wstawać na wigilię, mój organizm musi się powoli przyzwyczaić: ,,U nas jest wszystko stopniowo, sił musi starczyć na całe życie!’’ powiedziała inna mniszka. Mogłyby się tu odbywać rekolekcje dla pracoholików!
O 5:50 mogę wstać na Lectio u siebie w ,,celi’’ (tak się nazywają pokoje w klasztorze) wcześniej mam coś zjeść, do tej pory jadłam po Mszy, tzn. około 9 siostra M. stwierdziła, że to zbyt duża przerwa (od pobudki o 4:30 do 9) mam jeść po 5, a potem rozmyślanie. Konkretne wskazówki co do dobrego przeżycie rekolekcji, także strona fizyczna się liczy. Dziś s. M. poszła do pracy z białą czapką z daszkiem nałożoną na błękitny roboczy welon (robocze stroje trapistek wyglądają jak ubrania Małych Sióstr św. Karola de Fucoald) no cóż było gorąco i dużo słońca. Mi dała taką samą czapkę, tylko czerwoną – wyglądałam jak Mario z gry komputerowej, ale mniszki nie przejmują się strojem roboczym!!! Tylko do kaplicy przebierają się swoje białe habity.

Dzień 5 - 21.08
Lectio w mojej celi, albo w kaplicy w domu gości (uboga, skromna, ciepła, dużo przestrzeni). Siostry mają czytanie w swoim skryptorium, w klauzurze, są tam rzędy biurek, każda siada przy swoim i czyta, niektóre modlą się w kaplicy, s. M. powiedziała, że jak kto woli. Ja lubię rozmyślać przy biurku z ołówkiem w ręku, wtedy myśli mi nie uciekają. Oprócz Pisma Świętego doczytuje też Amadeo Cencini  ,,Żyć w rytmie Słowa’’, prosta i głęboka książeczka o Lectio Divina, lepszej nie czytałam.
Niespodzianka, dostałam od s. M. obrazek Matki Bożej Częstochowskiej, chciała chyba, żebym poczuła się jak w domu. Niektóre siostry były w Polsce przed wstąpieniem, jedna włoszka nawet zaczęła mi raz śpiewać ,,Oto jest dzień’’ przed klasztorem była na pielgrzymce z Krakowa do Częstochowy.
Po południu chwila zamyślenia w salonie dla gości, padał deszcz, więc z zielonych pagórków unoszą się teraz kłęby pary, mgły, wygląda to jakby niebo się podnosiło i wstępowało z dołu do góry. Zdumiewający widok, przypomina trochę jakby procesje duchów, albo aniołów wchodzących do Nieba. Przypominają mi się słowa ze Starego Testamentu: ,,Oto dom Boży i brama do Nieba’’
Jeszcze myśl z Lectio: Królestwo podobne jest do Króla…’’ Moje zdumiewające odkrycie – Królestwo to OSOBA! Bogu niech będą dzięki!!!  Modliłam się o przyjście Królestwa – zjednoczenie wszystkich ludzi z Bogiem i w Bogu, upodobnienie się do OSOBY  Jego Syna.
Dodatek specjalny – włosi są kochani, piją kawę nawet na kolacje dzięki nim jest dużo termosów z kawą. W przerwach między pracą a modlitwą spotykam ich w kuchence- co robią? Robią kawę, albo po niej zmywają!

Dzień 6 -22.08 – Maryi Królowej
Wyjechali Włosi którzy byli tu od początku, Gioseppe żegnał się ze mną w kaplicy, życzył mi ,,pax et bonum’’ (dobrze, że trochę znam łacinę). Dziś rano odezwał się o. Pio, który do tej pory milczał. Powiedział: ,,W końcu cisza!’’ No tak – wszyscy Włosi wyjechali i jest cisza! Zaczęliśmy się śmiać. Rozmawiałam z s. M. o ateizmie w Czechach, przeczytałam w internecie, że 49% Czechów deklaruje się jako ateiści. Mniszka stwierdziła, że to nie prawda, Czesi poszukują i są spragnieni Boga. Widząc osoby, które tu spotykam przekonuje mnie jej zdanie, bardziej niż internet.
Dziś mogłam powiedzieć mojej ,,siostrze opiekunce’’ o wielu moich trudnościach, może dzieli nas język, ale mam wrażenie, że zrozumiała mnie lepiej niż niejeden Polak. To niesamowite jak budują się między ludźmi relacje. Myślę, że jeśli ktoś ma głębokie życie duchowe, to cała swoją postawą przynagla innych do wypłynięcia na głębię. Mniszki takie właśnie są!



Dzień 7 -23.08 św. Róży z Limy
Byłam na wigilii, modlitwę w mroku niestety przespałam. Ciekawe czy inni też spali… Potem po śniadaniu krótka pogawędka z ogrodnikiem, chciałby, żeby ktoś z Polski też  tu przyszedł, to wielonarodowa wspólnota, kto może modlić się o jedność jeśli nie przedstawiciele wielu kultur... Pogodny człowiek, nawet przerywa pracę by modlić się z siostrami a wieczorem przychodzi na nieszpory, choć ma już wtedy wolne.
Kolejne miłe spotkanie, grupka młodzieży z okolic Cieszyna przyjechała na ,,Ora et labora’’ jak mówią. Plewiłyśmy kwiatki z jedną dziewczyną. Powiedziała, że jest prawnikiem, przyjeżdża tu co roku, żeby pomodlić się, pomilczeć i popracować. Więc jednak Czesi szukają. Spotykaliśmy się najczęściej w ciszy w kaplicy, przy pracy i przy posiłkach.

Dzień 8 – 24.08 św. Bartłomieja (Mt 16, 13-20)
,,Ty jesteś Piotr skała…’’

Dziś niedziela, rozkład dnia jest trochę inny! Oprócz tego to niesamowite, rozpoczęłam ten wyjazd ze św. Piotrem a tutaj znowu się pojawia! Wigilia odbyła się normalnie 0 4:00, ale bardziej uroczyście, była łacińska antyfona – dość długa - o św. Piotrze. Potem Lectio, tym razem o 6:00, ponieważ wigilia trwałą dłużej. Czasu było w sam raz na śniadanie.
Tym razem melodia hymnu z jutrzni bardzo przypominała mi jakąś melodię z Polski – trudno mi ją sobie przypomnieć teraz. Było też jedno ,,alleluja’’ na znana mi melodię – poczułam się jak w domu. Teraz wszystko staje się dla mnie takie bliskie, znika dystans do miejsca, ludzi i kraju, to zdumiewające jak Pan Bóg potrafi działać. Śpiew sióstr jest tak piękny i harmonijny, że można powoli zagłębiać się w Słowo. Jakby się delikatnie opadało w głębinę jakiegoś Oceanu, pełnego ciszy i pokoju.
Wczoraj s. M. dała mi tekst o św. Bernardzie, porównywał on człowieka wierzącego do oblubienicy z Pieśni nad Pieśniami, która poszukuje swego Oblubieńca – poszukuje Słowa! Dusza szukająca Słowa. Było też łacińskie zdanie ,,Quaerit Anima Verbum’’. Proste wyrażnia w których można streścić zarówno nauczanie św. Bernarda, jak i Regułę Świętego Benedykta. Pojawiła się we mnie stonowana, ale mocna i wyraźna - chęć szukania Boga. Nie ma już porywów i emocji. Jest spokojne pragnienie bycia blisko Boga i ludzi, teraz w ciszy i monotonnej pracy i potem gdy wrócę do ,,mojego świata’’. Tu jest trochę jak w Narnii, każdy ma jakąś swoją Narnię, moja jest tutaj.
Co jeszcze mi się podoba? Do tej pory w grupach ewangelizacyjnych i na różnych spotkaniach ciągle słyszało się ,,idziemy do ubogich, idziemy do niewierzących i grzeszników, by ich oświecić!’’ Tutaj słyszy się i czuje raczej ,,Idziemy do Boga, by udzielił światła nam – ubogim, słabej wiary, grzesznikom’’ Pokora sióstr jest niesamowita. To od Boga pochodzi miłosierdzie, my potrzebujemy go najbardziej!

Dzień 9 25.08 Cierpliwość
Wczoraj na spacerze siostra M. mówi mi, wskazując małe drzewko: ,,Za 15 lat będziemy mieć orzechy!’’. Odpowiedziałam: ,,Właśnie tak sobie pomyślałam kopiąc ostatnio ziemię, że za jakieś 20 lat będą tam rosły ogromne drzewa i to mnie pocieszyło, bo już mnie zaczęły boleć plecy!!! ‘’. s.M: ,,Tam nie będą rosły drzewa, posadziłam tam truskawki!’’. ,,No to mam nadzieję, że te truskawki będą wielkie jak drzewa!’’
Dziś też sadziłam tam truskawki, to uczy pokory i wytrwałości – ta cała praca na polu, szkoda, że niewielu ludzi może tego doświadczyć, to coś cudownego i pięknego, mimo, że trochę boli. Dodatkowo oblazły mnie mrówki i pogryzły, ale to nic, mocne zderzenia z rzeczywistością też są potrzebne.

Dzień 10 26.08 –Matki Bożej Częstochowskiej
Przyjechała kolejna grupka Włochów, mama –Anna, tato, 3 córki i 2 synów. Znowu jest głośno. Chce mi się śmiać widząc dwóch malców biegających po refektarzu. Pożegnanie, krótkie rozmowy, ale pełne treści, zresztą nawet wzrok i spojrzenie przemawia w takich momentach. Otwarcie mówię: ,,Mam nadzieję, że jeszcze tu wrócę! ‘’ .,, Będę się za ciebie modlić!’’ – ostatnie z usłyszanych słów.  Pozostajemy w duchowej łączności w Sercu Boga i Kościoła! Wiem -nie było całkowitej ciszy, ale były spotkania ważniejsze niż słowa, a słowa służyły tym razem, a nie przeszkadzały!



28.08. św. Augustyna (Mt 24,42-51)
,,Dlatego i wy bądźcie gotowi …’’
Powrót do rzeczywistości i znowu mimowolnie przypomina mi się Narnia. Bohaterowie tej książki wrócili z innego świata zupełnie odmienieni, fizycznie nic się nie zmieniało, ale tak naprawdę czas stanął w miejscu, przeżyli ,,czasów wiele’’. Kapłańskie, prorockie i królewskie powołanie Ludu Bożego odcisnęło na mnie piętno, gdy zobaczyłam jak przeżywają je mniszki, nie mówiły o tym, ale ujrzałam  to w ich codzienności. Pielgrzymujący lud jutrzenki, zmierzający do nieskończonego świtu!  Co to znaczy być dzieckiem Boga – to znaczy być kochanym i kochać, nabrać dystansu do tej rzeczywistości, do biegu, wyścigu szczurów i przeżywać prawdziwe głębokie relacje. Jesteśmy stworzeni by panować nad światem, a nie dawać się nim zniewolić, to co mamy i będziemy mieć to miłość do Boga i ludzi, tylko ona jest wieczna. Ten inny świat w klasztorze kontemplacyjnym pozwolił mi to przeżyć i zrozumieć! Jestem gotowa do wyruszenia dalej i głębiej! Boże błogosław mniszki i zakonnice, mnichów i zakonników, którzy potrafią żyć inaczej, głębiej i prawdziwiej! Błogosław Czuwających, to Stróże naszego świata i naszego człowieczeństwa! Bogu niech będą dzięki! Amen.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz