Podczas rozmowy z siostrą M.
(trapistką) powiedziałam jej, że życie które prowadzi jej zakon
kojarzy mi się ze statkiem, ale nie takim zwyczajnym statkiem, ze
statkiem podniebnym, który mocą modlitw unosi się płynąc niebem.
Mnisi są jak marynarze, którzy nigdy nie schodząc z okrętu
przemierzają modlitwą cały świat – to najbardziej stały i
najbardziej ruchomy tryb życia.
Siostra M. przyznała mi racje z
uśmiechem, powiedziała, że kiedy szła do zakonu trapistek
wiedziała, że nigdy nie opuści swego nowego domu, a jednocześnie
miała poczucie, że zabiera ze sobą - w swym sercu - wszystkich
których kocha!
Doszłam do wniosku, że kiedy żyjesz
w klauzurze to fizycznie nie ruszasz się z miejsca, ale duchowo
przemierzasz mile, całą podróż duchowego wzrostu. Ludzkie serca,
modlitwa i praca są w stanie dotrzeć na krańce ziemi, nawet gdy
stopy nie przekroczą klasztornego progu. Nic dziwnego, że św.
Teresa z Lisieux jest patronką misji.
Inna mniszka mówiła, że życie w
klauzurze przypomina ocean, stojąc na brzegu nie widzisz nic
ciekawego, ale gdy wypłyniesz na głębię rafy koralowe oczarują
cię swoimi barwami i tętniącym w nich życiem. Kiedy człowiek
stara się wypłynąć na głębię, to Pan Bóg mu pomaga i wtedy
wszystko ma sens, nawet z pozoru nudna i monotonna praca. Trzeba po
prostu patrzeć dalej!
Niesamowite, potwierdziło się zdanie,
które kiedyś przeczytałam, że życie w ślubie stałości to
przypomina życie koczowniczych ludów (no tak, wtedy tego nie
rozumiałam).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz